Na przystanku (ballada)




Śpiewa autor



 

Na przystanku (ballada)
 
w pewnym mieście
był przystanek
spotkał tam dziewczynę
miała włosy jak kruk czarne
a oczy błękitne
spojrzał wreszcie
jak kochanek
znalazł też przyczynę
odtąd jego życie marne
mogło być wykwintne

ciągle wędrujemy
przez dziwny świat
i często nie wiemy
co on jest wart
kiedy się ockniemy
zabraknie lat
więc póki żyjemy
nie mierzmy strat

ziemia i woda
powietrze i słońce
obłoki na niebie
i góry i las
Wielka Przygoda
życzenia gorące
to wszystko dla Ciebie
więc spójrz jeszcze raz

a potem to wszystko
co było najlepsze
przeminie za szybko
ucichnie jak strzał
zostanie nam tylko
westchnienie najcięższe
i będzie już brzydko
bo czas będzie drżał

mogło wierzcie
być wykwintnie
ale było marnie
bo on czekał wciąż naiwnie
aż mu manna spadnie
w każdym mieście
życie kwitnie
tak samo figlarnie
zawsze można krotochwilnie
wylądować na dnie

każdy może
także na czczo
zostać milionerem
lecz mój Boże
nie wystarczą
tylko chęci szczere
bogatemu
świecą zorze
śpiewa żywioł wszelki
nikt biednemu
nie pomoże
więc ściera kropelki

zostać wieszczem
nie tak łatwo
jak chciałby literat
trzeba jeszcze
zagrać gładko
rolę bohatera
potem stoczyć
ciężkie boje
z różnymi ...izmami
przestać droczyć
gdy te znoje
zagłuszą gwizdami



Zurych, 17 grudnia 1993