Sonet w dniu śmierci mojej Matki
czuwałem przy łożu do rana
zdrzemnąłem się nawet troszeczkę
i śniłem jak idąc przez rzeczkę
tuliła mnie czule kochana

w ostatnim zamglonym spojrzeniu
łzy uśmiech życzenia milczące
a potem te oczy już śpiące
snem wiecznym 
              w śmiertelnym skupieniu

zgubiłem się wśród tajemnicy
odciąłem pukielek Jej włosów
złożyłem w ołtarzu przygody

ta cisza z płomieniem gromnicy
wraz z echem kamiennych odgłosów
trwa jeszcze w kolorach pogody
Zurych, 22 maja 1995