Sonet o niechcianej książeczce
błądziłem długo po jarmarku
zagadnął mnie jegomość w czerni
kupują losy łatwowierni
skończyła się rzecz na podarku

przykrości się nie spodziewałem
dżentelmen budził zaufanie
uwiodło mnie opakowanie
dostałem książkę... a nie chciałem

w nocy był KLUB w telewizorze
ta sama książka w komentarzach
słuchałem choć śpię o tej porze

to były wyważone zdania
żadnego linczu na pisarzach
zabrałem się wnet do czytania
Zurych, 15 września 1995