Sonet w urodziny Siemiona
jedziemy do wsi Petrykozy 
Lidia się wścieka bo błądzimy 
albo w lesie w błocie siedzimy 
po asfalcie gdzieś jadą wozy 

święto u Wojciecha Siemiona 
orkiestry i tłum wielbicieli 
Mistrz szarmancko uśmiechy dzieli 
gorącej radości znamiona 

uściskałem Wojtka gorąco 
jakoś tak wyszło... bez prezentu 
popatrzył na mnie trochę drwiąco 

zawiniła Lidka nieboga 
bo ona nie lubi cementu 
z powrotem łatwa była droga
Warszawa, 30 lipca 1998