Sonet o pewnej chocholicy
chochola strzecha nastroszona
nos wydłużony siąpi deszczem
sylwetka poruszona dreszczem
głowa w środku wypatroszona

na ogół milczy kiedy nie wie
co trzeba przypisać jej na plus
lecz kiedy nastaje pierwszy mróz
zaczyna obstawać przy gniewie

rozgląda się za chochołami
ale żaden jej nie przytuli
więc zrzędząc łazi z tobołami

raz tu a raz tam gdzie popadnie
bywa celem dla śnieżnej kuli
kto to taki może ktoś zgadnie
Twierdza Ciszy, 24 listopada 2001