Sonet o jesiennym poranku
część nieba pokryły ciemności
także dachy w połowie białe
gołębie zmarznięte nieśmiałe
czekają na promyk litości

jesienny świat zastygł w czekaniu
nagle z pułapu niebieskości
światło w przesadnej obfitości
runęło na mroki w mieszkaniu

a „kiedy ranne wstają zorze”
to „żywioł wszelki” z tej radości
może mój Boże być w ferworze

nie poprzestanie na stukaniu
ale wywoła okropności
zostawi ludzkość w opłakaniu
Zurych, 30 października 2003