Sonet o śmianiu się na końcu
Basia leciała do Sharm el Sheikh 
aż przeszło trzydzieści sześć godzin 
co wlicza do nowych narodzin 
z powrotem cztery – to cały wiek 

na dodatek w telewizorze 
podano że w Egipcie właśnie 
wybuchły bomby – to nie baśnie 
przeżyłem rozpacz w tym ferworze 

siedzimy już przy rybnej zupie 
choć strach za nami jeszcze tupie 
słuchamy jak deszcz cicho chlupie 

na deser upieczemy ciasto 
zapach rozejdzie się na miasto 
będziemy śmiali się sumiasto
Zurych, 11 października 2004