Sonet o porankowym duchu
świt znowu malował dzień boży
poranek wyszedł nad stokami 
turkusowymi obłokami 
blaskami koralowej zorzy 

w domu skrzypnięcie potem kroki 
lub miarodajne uderzenia 
duch przyszedł — nie do uwierzenia 
skrzeczał głosem alpejskiej sroki 

poszedłem szukać tego ducha 
w tak zwanej sztubie było ciepło 
a mnie z wrażenia w skroniach piekło 

za oknem nagła zawierucha 
wiatr zawył i śniegiem zasiekło 
duszysko przede mną uciekło
Soglio, 18 lutego 2004