Sonet o mojej żonie Basi
wspaniale mieć kogoś na ziemi
wędrować po górach i morzach
z nią chciałbym być 
                        także w przestworzach
duch z duszką wśród gwiezdnych 
                                                 promieni

języków zna co zmieści mowa
sąsiadów i swój kraj ojczysty
poezję i dialekt soczysty
jest zawsze na wszystko gotowa

gra w mym spontanicznym teatrze
tak mądrze że padam z zachwytu
chcę bardzo by grała w nim zawsze

jak dreszcze przechodzą przez ciało
jej szepty - od zmroku do świtu
umieram a żyć by się chciało
Zurych, 17 grudnia 1995