Sonet o chrzcie znów bez herezji
przyszedłem skądś i dokądś zmierzam
w kościele dwa chóry śpiewały
ktoś czytał wiersz organy grały
tu jestem coś komuś zawierzam

stryj Jan w moim imieniu wierzył
potwierdziła to ciocia Hania
dość wcześnie nastały wahania
i w tych wątpliwościach bym przeżył

od myśli posiwiały skronie
niejedną zaleczył czas ranę
dziś wiem po której jestem stronie

choć czułem się już heretykiem
to jednak do końca zostanę
ochrzczonym kiedyś katolikiem
Zurych, 12 marca 1995