Sonet otoczony światłością
cudowna pogoda lecz zimno 
mieszkanie zachodem zalane 
słońce niczym niepokalane 
dostało się w strefę intymną 

promienie nas atakowały 
ze wszystkich okiennych zaułków 
wchodziły do barwnych zagłówków 
naszej nagości się nie bały 

w miłosnej ekstazie złączeni 
muskani nadmiarem promieni 
szukaliśmy wolnej przestrzeni 

w otchłani świetlnej katarakty 
zupełnie pozbawione cieni 
leżały splecione dwa akty
Zurych, 27 marca 1996