pisałem niespełna pół roku i tysiąc sonetów powstało sam nie wiem czy dużo czy mało bo tworzę jakbym był w amoku drugi tysiąc w innym języku razem to daje dwa tysiące mozolnie mijają miesiące kocham ciszę nie lubię krzyku czasem się jednak zastanawiam dla kogo ja to wszystko piszę jaki sens po sobie zostawiam? za tysiąc lat powie ktoś w niebie "słuchaj - twój wiersz na Ziemi słyszę oparłeś się wieków potrzebie"