przychodzi znów kolejna burza uderza o szyby kroplami na chwilę zawisa soplami zza deszczu tęcza się wynurza błyskawice straszą grzmotami woda z dachów spływa obficie miesza się z pluskiem wichru wycie nad pochylonymi drzewami do szumu dołączył dźwięk dzwonów symfonią sam Bóg dyryguje nasila się bogactwo tonów aż nagle to wszystko ucicha w tę ciszę skądś trzmiel przylatuje brzęczy solo - ziemia oddycha