znów siedzę przed tym samym oknem mam widok na pustą ulicę na całą w śniegu okolicę przed okapem z lodowym soplem te same kolorowe domy oświeca do połowy słońce z tyłu góry złotem płonące w środku studnia łączy załomy przez chwilę słychać było dzwony po czym ludzie wyszli z kościoła znów pusto cicho dookoła jestem ciszą zauroczony w myśli mam słowa “nikt nie woła” poetyckiego apostoła