Sonet z płonącym krzakiem róży
Marianne i Norbert przyszli z różą
więc posadziłem ją w ferworze
w wykopanej przez zwierza norze
zanim niebo zagrzmiało burzą

grzmot tylko jeden i bez chmury
to niezrozumiałe zjawisko
zapaliłem wkrótce ognisko
dym z niego szedł prosto do góry

w rozkłębionym jak obłok dymie
ujrzałem nagle Jej oblicze
moja Mamusia była przy mnie

“jak się masz” – cicho zapytała
i w krzaku róży się schowała
kwiaty zapłonęły jak znicze
Twierdza Ciszy, 28 maja 2001