Marianne i Norbert przyszli z różą więc posadziłem ją w ferworze w wykopanej przez zwierza norze zanim niebo zagrzmiało burzą grzmot tylko jeden i bez chmury to niezrozumiałe zjawisko zapaliłem wkrótce ognisko dym z niego szedł prosto do góry w rozkłębionym jak obłok dymie ujrzałem nagle Jej oblicze moja Mamusia była przy mnie “jak się masz” – cicho zapytała i w krzaku róży się schowała kwiaty zapłonęły jak znicze