Sonet o przygodzie na sankach
świt skały ośnieżone bielił
alpejskie żółtodziobe kawki
obsiadły przydomowe ławki
świat cały radością się ścielił

krok za krokiem bo było ślisko
ciągnęliśmy pod górę sanki
zmierzając do leśnej polanki
na której płonęło ognisko

po drodze krótki odpoczynek
z widokiem na wioskę i góry
słonecznej kąpieli przyczynek

a potem jazda w dół szalona
z zakrętami pełna brawury
niech góra będzie pochwalona
Zurych, 17 grudnia 2002