zachodzące słońce i sokół krążący wolno nad Limmatem skłócony z sobą i ze światem na którym tyle cierpień wokół za chwilę mrok otuli przestrzeń kolorowe dachy szarzeją wszelakie rośliny ciemnieją ledwo widać kontury wzniesień nadejdzie przedsionek nicości urodą i smakiem przeciętny lecz z walorem obojętności a potem kto to wie jak głosi legenda stan będzie namiętny bo rozkosz do nieba się wprosi