idąc po ośnieżonych wzgórzach najpierw pod górę potem na dół widziałem cały ziemski padół szczęśliwy po minionych burzach śnieg skrzypiał mrozem pod butami wiatr dmuchał zamiecią z przeciwka nagle uskrzydlonego siwka spostrzegłem – wierzgał kopytami zniknął pod ciemnymi chmurami które zawisły nad górami tak nagle jak mrugnięcie oka od gór cała przestrzeń szeroka zadrgała białymi płatami i śnieżkowymi sonetami