w pociągu gazety czytałem populizm - fałszem brzmiąca struna cwaniacka pazerność kołtuna na koniec sam z siebie się śmiałem przecież sobie obiecywałem że nigdy nie wezmę do ręki czytając zdaję się na męki i tak do Brzegu dojechałem Eugeniusz Lechowicz już czekał a nagle na dworca okapie spostrzegłem jak czas nam uciekal czterdzieści trzy lata minęły jesteśmy na innym etapie nadzieje się gdzieś rozpłynęły