zapalam znicz na dzień Petrarki także za moje narodzenie piję za Wasze powodzenie lecz nie mogę przekraczać miarki trzysta sześćdziesiąt sześć kapliczek spowitych zastygłą modlitwą zmęczenie codzienną gonitwą osiada wśród wąskich uliczek z wdzięcznością patrzę na Barbarę za to że mnie ma i o mnie dba wychylam za jej zdrowie czarę ważniejsze od zaćmienia Słońca jest bycie w nastroju tra la la wszak życie zbliża się do końca